czerwca 18, 2015

czerwca 18, 2015

Scarlet



Czytając serie nie znoszę jednego, czekanie na kolejny tom. W przypadku Sagi miałam ten komfort, że obie książki nabyłam jednocześnie, dlatego też po zakończeniu Cinder od razu zabrałam się za czytanie Scarlet. Jak już wiecie jedynka była, jaka była. Może mnie nie oczarowała na tyle bym mogła powiedzieć, To jest to! jednak było na tyle interesująco, że nie miałam problemu by kontynuować swoją przygodę z bohaterami.  Jakie zatem są moje wrażenia po lekturze Scarlet? Czytajcie dalszą część recenzji. 

Scarlet mieszka ze swoją babcią na farmie, hodują sobie roślinki, warzywka i kury. Tak, mają kury. Fajnie prawda? Tutaj androidy ganiają między ludźmi, a tam jak gdyby nigdy nic, chadza sobie drób po zagródce.  
Dziewczyna ma problem, zaginęła babunia, jak się okazuje policja przerwała poszukiwania. Nie wiadomo co stało się ze staruszką. Determinacja sięga zenitu gdy do domu wraca marnotrawny tatuś. Powrotem swym nie budzi w córeczce ciepłych uczuć, wręcz przeciwnie. W dodatku zamiast uspokoić zrozpaczoną nastolatkę  wprowadza ją w jeszcze większy niepokój. Scarlet między czasie poznaje dziwnego osobnika, nazywanego Wilkiem, wilk niby jest człowiekiem, a jednak ma coś ze zwierza. Należy do jakiegoś ganku, zwanego watahą, który zajmuje się bitwami. Wilczku jest jednym z najlepszych. Wszyscy się go boją, a on jest taki łagodny, i lubi sobie zjeść, w prawdzie pomidorka nie widział na oczy, ale nie można się dziwić. Wilki lubią mięsko, nie warzywka.
Dzięki Scarletce poznaje smaczek czerwonego pomidorka, wyhodowanego na farmie zaginionej babci.  Pomidorku ich połączy, to znaczy nie tak do końca, ale od niego się zacznie. I wspólnie wyruszą w podróż do Paryża, gdzie jak się okazuje powinna przebywać babcia. Nie żeby dziewczyna ufała nieznanemu młodzieńcowi, jednak we dwoje zawsze raźniej, no i w końcu Wilk, a wilki fajne są. 
Między czasie Cinder postanawia dać nogę ( metala) z więzienia, jako, że odkrywa nową przydatną zdolność manipulacji ( jest Lunarką) bez problemu wmawia strażnikowi co ma zrobić. Niestety nie może obejść się bez komplikacji  i w pakiecie ucieka wraz z innym więźniem, który to ukradł amerykański statek. Widać przywiązał się facet do niego, też bym chciała mieć latający statek.  Cinder oczywiście nie pała sympatią do nowego towarzysza, jednak na nogach zbyt daleko nie zajdzie, statek owszem jest wspaniałym wyjściem, tak więc dają drapaka z więzienia. Odbijają skonfiskowany statek i sobie odlatują. 

Scarlet, Wilk i Cinder. Co może łączyć trójkę zupełnie nieznanych sobie ludzi? Czy można w pełni zaufać drugiej osobie? W jaki sposób przetną się drogi podróżujących. Do czego mogą doprowadzić skrywane przez lata tajemnice. Kim tak naprawdę jest Wilk? 

Muszę być szczera. Nie spodziewałam się zbyt wiele po Scarlet. Jednak kiedy poznałam nowych bohaterów okazało się, że autorka jakby postanowiła zmienić tempo rozgrywanych się wydarzeń. Przede wszystkim akcja nie wlokła się i co najważniejsze nie jawiła się monotonnie, w tej części zdecydowanie mniej jest Cinder, z czego osobiście bardzo się ucieszyłam. Scarlet i Wilk. Świetna para. Oczywiście pod względem osobowości.  Ona temperamentna, wybuchowa. Zrobi wszystko by odnaleźć babcię i uchronić przed ewentualnym niebezpieczeństwem. On, skryty i niewiele mówiący o sobie. Tak naprawdę przez cały czas zastanawiałam się ile z tego co o sobie powiedział było prawdą. Postać zagadka, która niesamowicie przyciągała. 
Cała fabuła odkrywa coraz więcej informacji dotyczących Lunarów i ich planów w związku z Ziemią.  Bardzo mnie ucieszył taki właśnie zwrot akcji, autorka jakby złapała wiatr w żagle, dopracowała pomysł na resztę serii.  Dzięki czemu książkę czytałam z nieustającym zainteresowaniem co będzie dalej, mało tego każda kolejna strona wzbudzała we mnie wiele pytań, nie spodziewałam się, że w ten sposób zostanie rozegrana całość. 
Niestety na tak fajnie rozkręconej serii postanowiono odpuścić wydanie kolejnych tomów. Cóż, życie jest brutalne, może za 10 lat gdy będę babcią bez dzieci, dowiem się, że ktoś się zlitował i zajął uzupełnieniem przerwanej Sagi. Czuję się nieszczęśliwa, że nie mogę sięgnąć po Cress, ponieważ to tak jakby zacząć jeść pyszne ciasteczko i stracić jego najlepszą część. Jestem rozżalona, nie ma sprawiedliwości. Ogólnie ogłaszam strajk, tylko jeszcze muszę pomyśleć gdzie. Trudno będę musiała nabyć w anglojęzycznej wersji i jakoś sobie radzić z czytaniem. Nie ma wyjścia. 

Książka bierze udział w wyzwaniu 52 książki. 

10 komentarzy:

  1. Już od dawna zbieram się w sobie, by w końcu przeczytać tę serię :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że warto. Tylko potem szkoda, że nie ma wydanych pozostałych tomów :/

      Usuń
  2. Nie znam tej serii, ale jak coś mogę przyłączyć się solidarnie do Twojego strajku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, chyba nie dla mnie...Kompletnie nie moje klimaty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, jak nie Twoje klimaty to nie ma co się zmuszać;)

      Usuń
  4. Nie czytałam jeszcze żadnego tomu z tej serii i pewnie zbyt szybko nie zajrzę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znam tej serii i na razie nie skorzystam bo mam sporo zaległości :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś wiem na temat zaległości, ale jak się już wyrobisz to możesz sięgnąć po sagę, ciekawie napisana:)

      Usuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger