października 31, 2015

października 31, 2015

Pożegnanie nadziei



Chyba nikt nie lubi pożegnań, nawet a może szczególnie jeżeli chodzi o ulubione książki, czy serie. Niestety wiemy, że musi nadejść chwila gdy sięgniemy po ostatni tom, kiedy wybierzemy się w ostatnią podróż z ulubionymi bohaterami, aż w końcu przeczytamy ostatnie zdanie, z bólem stwierdzając, że tam dalej naprawdę nie ma jeszcze jednej ukrytej strony. 
Tak, pożegnania bywają okrutne. I na mnie musiała przyjść ta chwila, gdy wraz z Malice wyruszyłam w podróż, podróż jawiąca się samymi niewiadomymi, oprócz jednego. Zakończenia. Jakiego?  Czy właśnie takiego się spodziewałam? Czy i tym razem moje oczekiwania zostały spełnione? 


Malice wróciła do domu, do ukochanego kota i spraw, które potrafi kontrolować i sprawić by jej życie było udane. Jak się okazało śmierć babci nie była prawdziwa, zaś kraina jaką zamieszkuje jest dalece odległa od tej, w której dorastała wnuczka. Elegestia, znajdująca w innym wymiarze, magia na wyciągnięcie ręki oraz... smoki. Smoki, z którymi chce rozpocząć wojnę babcia.  
Dla Malice sprawy wydają się bardzo odległe, wrogowie babci nie są jej wrogami, wojna wydaje się nie być jej wojną. Kiedy jednak staruszka, a zarazem królowa krainy wzywa swą jedyną krewną okazuje się, że wszystko co działo się do tej pory zmierzało ku właśnie tej chwili. Problem w tym, że sama główna zainteresowana nie chce brać udziału w rozgrywce między wrogimi nacjami. 
Smoki bardziej ją fascynują niż zagrażają, nasza złośnica czuje wewnętrzne rozdarcie. Co innego działać w pojedynkę w małych zleceniach, co innego walka, w której mają zginąć tysiące smoków.  Trudne decyzje, jeszcze trudniejsze motywy. Dawna Malice, ta złośliwa i beztroska doświadcza zupełnie nowych doznań, skończył się czas zabawy i niewinnych utarczek słownych, czasem psikusów. 
Królowa oczekuje wierności, by jej jedyna wnuczka, księżniczka stanęła u boku i przewodziła walce, w której zwycięży tylko jedna strona. W której życia zostanie pozbawionych wielu niewinnych i dobrych ludzi. Jaką decyzję podejmie Malice? Czy może być dobre wyjście z beznadziejnej sytuacji? 

 
Pożegnanie Nadziei, pożegnanie z Malice i trylogią. Czuję ogromny smutek. Tego rozstania bardzo się obawiałam i nie chciałam. Przedłużałam zakończenie książki. Robiłam wszystko by ten moment nadszedł jak najpóźniej, ale... stało się. 
Po raz drugi znalazłam się w Elegestii,  gdzie smoki naprawdę istnieją, gdzie życie wygląda jak w średniowieczu, a jednak magia jest czymś zupełnie normalnym. Wraz z bohaterką przeżyłam wiele przygód, które z początku rozbawiały do łez, doprowadzały do bólu przepony, gdy ataki śmiechu nie mogły minąć ot tak. Z pozoru niewinna historia z biegiem czasu zyskiwała wyraźniejszych barw. W drugim tomie my, czytelnicy zauważyliśmy, że nasza kochana złośnica przechodzi zmianę, że w jej charakterze zachodzą zmiany, które sama nie do końca akceptuje i przyswaja, jednak to w ostatnim spotkaniu możemy powiedzieć, że Malice przeszła ogromną przemianę.  Osobiście nie wiem jak to się stało, ale odnosiłam wrażenie, że są one naturalne i  mimo, że chwilami bardzo brakowało mi ciętego języka dziewczyny, czy jej złośliwych sztuczek, to gdzieś podświadomie czułam, że tak właśnie musi być.  Zakończenie przygody nadchodziło wielkimi krokami. Nie próbowałam go sobie wyobrazić. 
Iga Wiśniewska jest mistrzynią w zaskakujących zakończeniach, dlatego każdy kto zasiada do lektury książek tej właśnie autorki, powinien być przygotowany na jedno. Wielką niewiadomą. 
Przyznam się, że jest mi niezmiernie smutno, że to już koniec, będzie mi bardzo brakowało Malice, jej paskudnej natury i humoru.  Nie spodziewałam się, że aż tak bardzo zżyje się ze wszystkimi postaciami, nawet z kotem. Nie mam pojęcia jak Iga to robi, ale każda jej książka, którą do tej pory przeczytałam sprawia, że jestem pod wrażeniem talentu. Cały czas zaskakuje, wodzi czytelnika za nos, by nagle dać pstryczka w nos. Nie ma szans na schematy i szablony. 
Chciałabym przekazać jak bardzo jestem pod wrażeniem wszystkich trzech części, jak bardzo podbiły moje serce. Wiem, że na pewno do nich wrócę, ponieważ o Malice nie sposób zapomnieć.  Gdybym miała napisać o samym zakończeniu, padło by pytanie. Dlaczego? Z drugiej strony może właśnie tak powinno było się stać. Tak, tylko Iga potrafi pozostawić czytelnika z masą pytań po zakończeniu książki. Polecam z całego serca, Całość! 


Za możliwość przeczytania książki chciałam podziękować wydawnictwu Miasto książek.
Książka bierze udział w wyzwaniu 52 książki. 

5 komentarzy:

  1. Słyszałam o autorce,ale jakoś nie miałam ochoty zapoznawać się z jej książkami, ale po Twoim wpisie obudziła się we mnie ciekawość :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszę o twórczości tej autorki po raz pierwszy... jednak czuję się zainteresowana. Tylko ten tytuł... taki pesymistyczny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli przede mną cała miła seria do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Malice:) Zabieram się niedługo za czytanie, przedłużałam jak mogłam, ale czas się pożegnać:(

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Igę Wiśniewską i jestem pod wrażeniem jej talentu do... manipulowania czytelnikiem :) Ta seria powinna się doczekać papierowego, jednotomowego wydania i na to będę czekać. Szkoda, że to już koniec...

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger