listopada 01, 2017

listopada 01, 2017

Eliza i jej potwory




Nasze życie w większości toczy się w internecie. I chyba niczym dziwnym już nie są, znajomości zawierane wirtualnie. Mało tego, często okazuje się, że tych realnych przyjaciół jest mniej, niż znalezionych na różnych portalach.

Rzekomo to nieśmiali ludzie, spędzają większość wolnego czasu w sieci. Czy faktycznie tak jest? Sama nie należę do odludków, a z przykrością muszę stwierdzić, że zbyt wiele swojego życia marnuje na internet. Jestem uzależniona od wielu stron. Od sięgania po telefon i przeglądania. I chociaż dorastałam bez tego całego „dobrodziejstwa”, zostałam przez niego pochłonięta. Nie ma co się dziwić, że ówczesne dzieci lepiej odnajdują się w wirtualu. Jak Eliza. Bohaterka książki.



Eliza funkcjonuje dzięki stworzonemu przez siebie komiksie, który zamieszcza w internecie. Tam jest kimś cenionym, tam też, ma swoich fanów. Uwielbia tworzyć plansze, na specjalnym tablecie. Wymyślać losy bohaterów, których stworzyła. Czuje się bardzo dobrze, dopóki jej świat ogranicza się do siedzenia przy komputerze. Nie lubi rozmawiać, nawet z własną rodziną. Ma dwóch braci bliźniaków. Niewiele interesuje się ich sprawami. Ważne by oni, nie ingerowali w jej prywatność.

Dziewczyna jest zamknięta w sobie. Właściwie odgradza się od wszystkiego, co nie jest komputerem. Szkoła kojarzy się z czymś, co po prostu musi przetrwać. Nie ma przyjaciół. Nie ma nawet koleżanki z tak zwanej ławki. Milczy. Zawsze milczy. I kiedy tylko może, rysuje w swoim szkicowniku.

Do czasu, aż poznaje Wallace, nowego ucznia. Na początku nie wiele ją obchodzi. Ludzie w szkole po prostu są, poza nią samą. Okazuje się jednak, że nowy, jest fanem jej komiksu. Eliza do tej pory, nigdy nie spotkała w świecie realnym, fana Morza Potwornego. Jest to dla niej nowe doświadczenie. Prowadzenie konwersacji poza klawiaturą komputera. Przebywanie z kimś rzeczywistym.





Zaciekawiła mnie propozycja tej książki, już po opisie wiedziałam, że to będzie coś innego, niż dotychczas czytane historie. Bo nasza bohaterka, nie jest jakimś tam zwykłym odludkiem.Dzięki Elizie mogłam zaobserwować, jak niektórzy ludzie są uzależnieni od świata wirtualnego. To jest coś niepojętego, że tam w sieci wydają się pewni siebie, mają wiele spostrzeżeń na ogólne tematy. A gdy odchodzą od biurka, przemieniają się w cienie samych siebie.

Jakby ich umysł został na siłę zamieszczony w ciele i musieli się przemieszczać do z góry wytyczonych miejsc. Troszkę przerażające to było. I jeszcze rozumiałam, że dziewczyna nie chciała rozmawiać z rówieśnikami. W szkole trudno jest się odnaleźć wśród tych wszystkich grupek, gdzie trzeba sobie zasłużyć na uznanie.

Co innego jednak było w domu. Eliza nie rozmawiała z własną rodziną. Odburkiwała albo ignorowała. Istniała tylko w swoim komiksie. Rozmawiała z nickami, jakiś tam ludzi. Bo przecież żadnego z nich nigdy nie spotkała.

I w końcu spotyka Wallace, chłopak nie należy do typu łamacza serduszek, ale miał w sobie coś, no i przede wszystkim, był fanem jej komiksu. Muszę przyznać się, że mnie fragmenty tego komiksu nie bardzo zaciekawiły. Fakt, rysunki są naprawdę świetne. I cieszę się, że książka została wzbogacona o ilustracje. Świetny daje efekt, no i nadaje realności historii.

Ogólnie całość napisana jest bardzo dobrze. Fabuła wciąga już od początku. I tylko chwilami przeraża myśl, że tacy ludzie istnieją naprawdę. I nie wiadomo dlaczego, nie potrafią wyjść do ludzi i z nim rozmawiać. Snują się ulicami, a gdy przekraczają magiczny wirtualny próg, zmieniają się w zupełnie inne osoby.

Chyba nie chciałabym, by moje dziecko było kimś takim, znaczy, żebym nie miała z nim kontaktu, jak rodzice Elizy. Odgrodziła się od nich, od braci i kolegów. I tak naprawdę nie było ku temu specjalnego powodu. Po prostu świat komiksu był ciekawszy...

Aha, jeszcze jedno. Wallace, nie ma pojęcia, że Eliza to LadyKonstelacja. Dziewczyna nie chce nikomu zdradzić swojej tożsamości, chroniąc prywatność za wszelką cenę. Tylko, czy jest coś takiego możliwe, gdy ma się tysiące fanów?

Książka jest naprawdę ciekawa. Porusza tematy na czasie. I uważam, że warto przeczytać.
Za możliwość przeczytania książki, dziękuję wydawnictwu Feeria.

7 komentarzy:

  1. Jaka piękna stylówka Bruchalku <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię takie ważne, ponadczasowe tematy w książkach. Muszę upolować ten tytuł.:)
    kocieczytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem bardzo zaciekawiona tą książką i chętnie się z nią zapoznam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaciekawiłaś mnie... może kiedyś przeczytam ;)

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się podoba ta seria młodzieżowych okładek :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy temat... muszę poszukac tej książki

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawy pomysł na fabułę, przyjemna historia, a jednocześnie wartościowe przesłanie na temat funkcjonowania we współczesnym świecie i życiu pomiędzy online, a offline. Przyłączamy się do poleceń - zdecydowanie warto sięgnąć po nią w coraz chłodniejsze i nudne wieczory. Świetna recenzja!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger