stycznia 16, 2018

stycznia 16, 2018

Najlepszy powód, by żyć

źródło



W końcu nadeszła pora, by poznać twórczość autorki, którą znam od dłuższego czasu. Tylko jakoś z książkami nie mogłam się zgrać. No ale znać kogoś, wiedząc, że pisze i nic nie przeczytać? Troszkę słabo. Nadarzyła się sposobność. Tytuł, który jak widziałam, zyskuje dobre noty. Czegóż chcieć więcej? Tylko spokoju do czytania. A ten akurat się przytrafił. No i przeczytałam, a teraz o moich odczuciach. Zapraszam.



Dominika mieszka w pięknym domu, a raczej willi, którą zaprojektował jej ukochany tato. Jest jedynaczką, ale z matką ma średni kontakt. W dodatku coraz częściej rodzicom nie udaje się zataić kłótni, które wcześniej były bardzo dobrze maskowane. Tym razem Dominika miała nic nie słyszeć, w końcu pojechała na noc do koleżanki, a że wróciła i nikomu nic nie powiedziała? Cóż, sama sobie była winna, że krzyki niosły się po całym domu.

Ojciec gdzieś wybiegł, matka chciała go zatrzymać. I tylko ona, siedziała zamknięta w swoim pokoju, udając, że jej nie ma. Może gdyby pokazała się wcześniej, może coś by to zmieniło. Może.

Zeszła wykąpana, zobaczyła ojca, zanim się zastanowiła, co robi, stała się pochodnią. Paliło się jej ubranie, paliła się jej skóra. Co najdziwniejsze ona nic nie czuła, nie rozumiała co się z nią dzieje.

Obudziła się w szpitalu, na początku nie było bólu. Ten przyszedł dużo, dużo później. I nie bolały same rany, bolało to, co stało się następstwem wydarzenia. Jej tragedia fizyczna i psychiczna. Nie chciała i nie umiała walczyć.

Ojca zamknęli w więzieniu, a przecież on nie chciał zrobić jej krzywdy. Wszystko było nieszczęśliwym wypadkiem. Gdyby powiedziała, że jest. Gdyby wiedział, że ona tam stoi.

Teraz musi sama walczyć z bólem całego ciała, z tęsknotą za ukochanym ojcem. I jeśli zaczyna coś robić, by stanąć na nogi, to tylko dlatego, że jemu na tym zależy. Bo Dominice jest obojętne. Jest cała pocięta, jej ciało to układanka skóry, miejsc pobrania i przeszczepiania. Kombinezony, ułatwiające gojenie. Cała trudna i męcząca droga do wyzdrowienia.

I kiedy Dominika trafia do szpitala, w wyniku zatrucia lekami, leży i zastanawia, po co to wszystko. W jej sali pojawia się lekarz, młody i spokojny. Zadaje pytania, potrzebuje jej pomocy. W końcu jest ciekawym przypadkiem medycznym. Jest jej obojętne, co będzie, w końcu On, jako lekarz, widział jej ciało, nie musi się już ukrywać. Może mu pomóc w pracy.

I tak zaczyna się dziwna znajomość. Bo niby się lubią, ale jednak nic się tam nie dzieje. Praca się napisała, oni dalej spotykają, ale znajomość bez wyrazu. No i w końcu pojawia się Marcel. Brat lekarza i jego totalne przeciwieństwo. Pod każdym względem.

Co nie znaczy, że Dominika wpada mu w ramiona. Nie. Ona w ogóle nie ma ochoty na żadne kontakty z mężczyznami. Z wiadomej przyczyny.

No ale, Marcel jest uparty, Oboje są. Teraz pytanie, które bardziej i w jakim momencie będą umieć ustąpić?

 
 
Trochę się rozpisałam, ale inaczej nie da się tego przedstawić. Dominika ofiara podpalenia może nie celowego, ale jednak. Jej powrót do zdrowia, to droga obkupiona bólem i zwątpieniami. I wcale się jej nie dziwię. Bo już samo wyobrażenie czegoś takiego boli, a co dopiero przeżyć. Stawić czoła.

Ta część historii wywiera wrażenie, nie można powiedzieć, by było nudno, czy jakoś bez wyrazu. Co mnie jedynie męczyło. To przeskoki. Teraz, przedtem, i tak na okrętkę. Nie lubię takich zabiegów w książce i nic nie poradzę. No, ale można się przyzwyczaić.

Dominika, trudno jest ją ocenić. Poznajemy w dniu wypadku, no i przechodzimy wszystkie etapy, z którymi musi się zmierzyć. Trudno jest kogokolwiek oceniać, mając na względzie aż taki dramat. W dodatku mamusia nie ułatwiała jej życia.

Marcel, no o tym można sobie napisać. Bo mnie naprawdę, nie ruszają te historyjki, w których zły chłopczyk przeobraża się w rycerza, tutaj akurat w BMW. No nie kupuję tego. To takie infantylne mrzonki dla nastolatek. No i one to kupią, tylko gorzej, gdy uwierzą, że z prostaka zrobi księcia, a potem żal, że ją bije. A miał się zmienić.

I właśnie dlatego nie lubię, gdy autorki tworzą takie historyjki. Bo to jest mydlenie oczu, bajdurzenie i ogólnie bujda na resorach.

A Marcelek, jest hulaką, ma gdzieś większość zasad, które mamusia mu wtłaczała do głowy, ma na koncie pewne sprawki, ale oczywiście nie bez przesady. Ciekawi go Dominika, chce ją rozgryźć, ale nie bardzo coś poważnego, a potem ojej, love story. Oj, nie ten przykład. Tam było dramatyczne zakończenie, a tutaj?

Wróćmy jeszcze do całości. Bo książka to nie tylko Marcel. Jego wątek, do mnie nie przemówił i cała charakterystyka. No ale, oddać trzeba, że książka jest ciekawie napisana. Życie Dominiki to jak sobie poradziła. Uczyła żyć, poza murami szpitala, co było jej lękiem. Czego się najbardziej obawiała? Fajnie to wszystko wyszło. Można było się wczuć.

Może ten wątek ojca, troszkę mi czegoś brakowało. Bo niby ona walczy, jeździ na te spotkania, a później już się robi bardziej rozmyte.

Zastanawiam mnie tytuł. Co było powodem do życia? Marcel? Jeśli tak, to troszkę płytkie myślenie. Ponieważ, powodem do życia nie powinien być facet/kobieta. Powód do życia musimy czuć sami z siebie. Fakt, że żyjemy, powinien być wystarczającym powodem. A co gdyby Marcela nie było? Bezsensowne troszkę. Idąc dalej, to dziewczyna w podobnej sytuacji, która nie pozna takiego faceta, powinna umrzeć? Bo nie ma powodu do życia... Nie wiem, nie klei mnie się ten tytuł a jego odniesienie w tekście.

Owszem, można sobie znaleźć kilka złotych myśli, morałów do zapisania w notesiku. No ale, szkoda, że historia, bardzo dobra zresztą. Poszła w takim kierunku. Bo gdyby autorka ukazała, że Dominika mimo tragedii, znalazła w sobie chęci, stanęła twardo na nogach, bez tej całej otoczki wielkich słów Marcela, może i to miałoby głębszy przekaz. A tak, żyję, bo mam zajebistego faceta, któremu nie przeszkadzają moje blizny, inne nie mają, więc cóż. Life is brutal.

Bo sorry memory, ale niewielu jest facetów, akceptujących słabości, kalectwa. Znam przykłady, gdzie głupie rozstępy były powodem do niechętnych spojrzeń. I JA WIEM, że nie każdy taki jest. Niestety tych, dla których liczy się tylko wnętrze, jest maleńki odsetek. A takimi przekazami, że powodem do życia, jest spotkać kogoś, kto nas weźmie z całym inwentarzem, jest po prostu głupie. A jeśli taka Dominika nie spotkałaby? To co? Ma się zabić? Czy stwierdzić, że nie ma powodu do życia.

Ja tak wniosę swoje trzy grosze. Facet nie jest powodem do życia! Facet może być tylko dodatkiem, który czasem, z naciskiem na czasem, może nam ubarwić to życie. I proszę mi nie wierzyć w takie farmazony. Bo znam kobiety same i szczęśliwe. Także no. Szukajcie takich powodów do życia, które nie będą uzależnione od drugiej osoby. Ament.

 
Na zakończenie, zakończenie. Dlaczego? Jaki był tego zamysł? O ile z opowieści o solidnym fundamencie, sprowadzonej do poziomu nastoletniej miłości, nie czepiałabym się aż tak (nie no, będę dalej się czepiała) jednak zakończenie doprowadziło mnie do nerwów. Gwóźdź do trumny. Co to miało być?? Jestem zła, a dokładniej byłam. Ostatnia strona zniszczyła całość. Takie jest moje zdanie.


9 komentarzy:

  1. Książkę będę miała na uwadze, ale szczególnie zawzięcie nie będę jej poszukiwać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że mnie zaciekawiłaś tą pozycją :)
    P.S. Obserwuję i zapraszam do siebie http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo chcę przeczytać tę książkę i mam nadzieję, że uda mi się to niedługo zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspomniane przez Ciebie przeskoki w fabule także nieco mnie drażniły. Ogólnie powieść dobra, ale w porównaniu do innych dzieł autorki wypada nieco blado.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie słyszałam o tej książce, ale nie czuję się zbytnio zainteresowana. Chyba ją sobie podaruje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wyobrażam sobie jak silny musi być ból spalonego ciała... bardzo chciałabym to przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie powinnaś posiadać tak ładnego blogu, z tak ładną czcionką, tak ładnymi zdjęciami, z taką ładną okładką w poście, a potem na nią narzekać. To jest kurna grzech! Ja tu się nastawiłam na coś ooooo aaaaaaa, a się okazuje, że to takie sobie i jak nie trzeba to lepiej poczytać coś innego :P no wiesz co? :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaki zbieg okoliczności! Właśnie skończyłam czytać tą książkę jest naprawdę wspaniała :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Niekończące się marzenia , Blogger